Wysoka — Pieniny


Korona Gór Polski / poniedziałek, 27 lipca, 2020

Wysoka, choć wbrew swojej nazwie wcale nie jest taka wysoka — niewiele ponad 1000 m n.p.m. — potrafi całkiem nieźle dać w kość. Kilka stromych, kamienistych podejść rekompensuje jednak malowniczością oraz pięknymi widokami ze szczytu. Przy okazji zdobywania Wysokiej można także zaliczyć jeden z najpiękniejszych wąwozów w Polsce — poprzecinany potokami i bajkowymi mosteczkami wąwóz Homole.

Wysoka nie jest pierwszym szczytem, który przychodzi na myśl, gdy zaczyna się rozmowę o Pieninach. Dużo bardziej popularne są Trzy Korony czy Sokolica. Cała okolica Pienin, wraz z okolicznymi miejscowościami takimi jak Szczawnica czy Krościenko nad Dunajcem, to region pełen tylu najróżniejszych atrakcji, że najwyższy szczyt tego pasma trochę w tym wszystkim ginie. Warto jednak go zdobyć, bo szlak ten jest piękny i bardzo urozmaicony.

Wycieczkę rozpoczynamy w miejscowości Jaworki. Znajduje się tu duży parking, który w lipcową sobotę o godzinie dziewiątej rano nie jest jeszcze zapełniony nawet w połowie. Trzeba się liczyć z opłatą 2,5 zł za godzinę (pierwsza godzina kosztuje 3 złote), jest tutaj także całkiem spora oferta gastronomiczno-pamiątkowa, a także luksus w postaci toalety przed wyruszeniem na szlak (rzadkość). Parking położony jest bardzo dogodnie, kilkadziesiąt metrów od początku zielonego szlaku, wystarczy tylko odbić nieco w lewo chodnikiem.

Zielony szlak wprowadza nas na teren rezerwatu przyrody Homole. Wstęp jest bezpłatny. Już od samego początku widoki są warte zatrzymania się. Wijący się potok przecina ścieżkę w wielu miejscach, co chwilę pojawiają się także drewniane i metalowe mosty.

Sympatyczna budka przy wejściu na szlak.
Kto odgryzł oznaczenie zielonego szlaku?
Wąwóz Homole sam w sobie może stanowić główną atrakcję wycieczki.
Wyobrażam sobie, jak pięknie musi być tutaj jesienią.
Metalowe mostki może niekoniecznie pasują do klimatu, ale przynajmniej są stabilne.

Schodki powoli wyprowadzają nas z wąwozu i wkrótce docieramy na Dubantowską Polanę. Można tu usiąść przy kilku drewnianych stołach, ale największą atrakcją tego miejsca są charakterystyczne płaskie skały pokryte intrygującymi wzorami, znane jako Kamienne Księgi. Ponoć wyryte są na nich całe losy świata… Czyżby właśnie tą formacją skalną inspirowali się twórcy japońskiej gry Tales of the Abyss? 😛 Tam też mieliśmy kamienie zawierające przepowiednie przyszłości, zwane fonstones. Odczytywanie proroctw było zarezerwowane tylko dla szczególnego rodzaju kapłanów, w dodatku był to straszliwie wyczerpujący proces, dlatego też lepiej nie próbować i ruszać w dalszą drogę.

Charakterystyczne splecione korzenie, które będziemy mieli okazję podziwiać jeszcze nie raz.
Mnie to bardziej wygląda jak kawałek wołowiny 😛 Ale pewnie się nie znam.
Idąc tutaj, usłyszeliśmy nagle miarowe, jednostajne bzyczenie. Ani chybi jakieś osy muszą tu mieć gniazdo, pomyśleliśmy. A potem okazało się, że ten hałas robił dron, którym bawił się osobnik siedzący przy jednym ze stolików.

Wkrótce docieramy do rozwidlenia i mamy do wyboru albo iść dalej zielonym szlakiem, albo zrobić sobie mały skok w bok do punktu widokowego. Ja wybieram to drugie i odbijam na moment w lewo. Znajduje się tutaj bardzo przyjemna polana z kilkoma bacówkami (jeśli będziemy mieć szczęście, to zobaczymy z bliska rozdzwonione owcze stadko). Warto wspiąć się stromą ścieżką na platformę widokową, skąd można zobaczyć panoramę Pienin oraz kolejkę linową. Można też skorzystać z lunety, jeśli ma się akurat wolną dwuzłotówkę.

Buty czyste do domu nie wrócą, to pewne.
Mały deturek jeszcze nikomu nie zaszkodził.
I takie widoki to ja lubię.
Warto się tutaj wdrapać.

Jeśli ktoś nie ma parcia na Wysoką, to równie dobrze to miejsce może stać się celem wędrówki. Stąd można zresztą łatwo i szybko zejść do Jaworek (jak informuje drogowskaz, to jedynie 900 metrów). Idziemy jednak dalej, zatem po powrocie do rozwidlenia czeka nas dość błotnisty kawałek drogą. Wkrótce docieramy do bazy namiotowej. Ciekawa jestem, jakie to uczucie nocować w takim miejscu. Pewnie nigdy się na to nie zdecyduję, ale pole wygląda zachęcająco.

Za chwilę rozstaniemy się z potoczkiem.
„W prawo” oznacza przede wszystkim „pod górę”.
W dole szumi potok, na drzewach suszy się pranie, zastanawiam się, jak musi się tutaj spać. Podejrzewam, że niestety komary nie zostawiają tego miejsca w spokoju, ale może noc pod gwiazdami jest warta pokąsania.

Tymczasem szlak robi się bardziej stromy, a my wychodzimy na odkrytą polanę z urzekającymi widokami. Mijamy kilka ogromnych, wiekowych drzew, które dają przyjemny cień. Idąc coraz bardziej pod górę, docieramy do rezerwatu Wysokie Skałki, który zwiastuje dokładnie to, co zwiastuje. Teraz będzie wysoko i będą też skałki. Czekają nas bowiem przynajmniej trzy naprawdę strome podejścia. Jeśli do tej pory nie mieliśmy jeszcze okazji użyć kijków, to teraz jest najwyższy czas.

Zaraz będą widoczki.
Jeden z tutejszych olbrzymów.
Czas wyciągnąć kijki.
Jedno z dość upierdliwych podejść. Wydaje mi się, że całościowo Wysoka jest trudniejsza niż Kłodzka Góra — tamta stromizna może i była ostrzejsza, ale tutaj takich podejść jest w sumie trzy.
Szlak zmienia kolor na niebieski.
Jeszcze tylko taki kawałek, a potem już schody na sam szczyt.

Konsekwentnie gramoląc się po kamieniach i okazjonalnych schodkach, docieramy w końcu na szczyt Wysokiej. Jest on dość mały i nieco klaustrofobiczny. Jest już południe, więc ludzi jest sporo i trzeba odstać swoje w kolejce do zdjęcia. Pod tabliczką znajduje się też skrzyneczka z pieczątką (ten rodzaj pieczątek, schowanych w małych skrzynkach na samym szczycie lubię najbardziej). Widoki są warte całego tego wysiłku, chociaż osobom z dużym lękiem wysokości może się tu zakręcić lekko w głowie.

Widok z Wysokiej.
Urocza ta pieczątka. Trochę jakby… piracka?

Schodzenie nie jest wcale łatwiejsze od wejścia. Można naprawdę zjechać, zatem kijki są koniecznością. Jestem pewna, że wielokrotnie uratowały mi tyłek, a może i inne części ciała. Trzeba także nieustannie uważać, stawiając stopy, bowiem kamienie są bardzo śliskie i zdradliwe. Wybraliśmy całkiem suchy dzień, po niezbyt deszczowym tygodniu, więc wolę nie wiedzieć, jak musi to wyglądać zaraz po ulewie.

Strzałka z Mogielicy długo czekała, aby znaleźć swoje nowe miejsce w Pieninach.
I jeszcze raz korzonki, bo naprawdę robią wrażenie.

Co teraz? Można oczywiście wracać do domu, ale można też na przykład zajrzeć do Szczawnicy, do której mamy stąd zaledwie sześć kilometrów. Jeśli ktoś jest górskim hardkorem, może rozszerzyć wycieczkę o Trzy Korony. Świetnym pomysłem jest też wycieczka do Czorsztyna i Niedzicy. Bez względu na kierunek, okolice Pienin są tak naładowane pięknymi widokami i atrakcjami, że zawsze będzie żal stąd wracać. Ja na pewno jeszcze tu kiedyś zajrzę.

Podsumowanie

Wysoka — 1050 m n.p.m
Poziom trudności: 3/5 (mogłabym dać 2,5, ale naprawdę czasami daje się we znaki, poza tym kamienie są miejscami dość niebezpieczne)
Suma podejść: 515 m
Szlak: zielony, potem niebieski
Czas przejścia: 2 h
Parking: spory parking w Jaworkach z zapleczem turystycznym, oprócz tego w miejscowości jest jeszcze kilka mniejszych, płatny 3 zł za pierwszą godzinę i 2,5 zł za każdą kolejną
Pieczątki: budka na szczycie, na pewno można też spróbować w którymś z punktów z pamiątkami
Opłaty: poza parkingiem brak